Lichodziejewski po liftingu
- Szczegóły
- Kategoria: RÓŻNE TEMATY
- Opublikowano: niedziela, 09 luty 2020 23:55
- Czarna Sowa
Lichodziejewski Tarot, to moja ulubiona talia - nie najstarsza i nie jedna z nowszych. Przyszedł czas, kiedy postanowiłam poddać karty małej odmianie, a konkretnie - pozbawić je części białego obramowania. Najpierw zrobiłam małą próbę na karcie dodatkowej. Wypadła pozytywnie, postanowiłam więc w podobny sposób postąpić z pozostałymi.
Przygotowałam potrzebne narzędzia, czyli gilotynę do papieru oraz dziurkacz do zaokrąglania rogów. Może się przydać także srebrny metaliczny pisak do przyozdobienia brzegów.
W moim przekonaniu biała ramka nie jest walorem karty, a wręcz przeszkadza. Zdecydowałam się obciąć tylko boczne, białe marginesy, aby zachować numerację i podpisy. Jak miło, że moja gilotyna posiada ogranicznik. Dzięki niemu, każdą kartę będę mogła przyciąć dokładnie tak samo. Chodzi o to, aby po obcięciu ramek, każda karta miała idealnie taką samą szerokość. Najpierw obcinam prawy margines, kolejno w każdej karcie.
Następnie przesuwam ogranicznik i obcinam lewy margines - karta po karcie. Dzięki gilotynie, cały proces przebiega sprawnie.
Tak oto przedstawiają się karty z przyciętymi bokami. Na razie jawią się trochę kanciasto, lecz to jeszcze nie koniec. Z zadowoleniem za to stwierdzam, że karty przycięte zostały równo i gładko, jak fabrycznie. Tak to wygląda:
Czas na zaokrąglenie rogów. Ciach, ciach .... i gotowe.
Tak wyglądają przycięte karty po stronie rewersu.
I to mogłoby być na tyle. Efekt bardzo mi się podoba, korci mnie jednak, aby dodać jeszcze metalicznym pisakiem srebrną obwiednię. Trzeba to zrobić przynajmniej dwa razy, aby efekt był zadowalający.
Moje stare - nowe karty bardzo mi się podobają. Wypada jeszcze zapytać, co sama talia "myśli" o swojej metamorfozie? Gniewa się na mnie, czy też może odpowiada jej mała odmiana?
W odpowiedzi otrzymałam 3 Monet. Cóż, karty uważają, że moje twórcze wysiłki zakończyły się sukcesem.
Podobne wpisy:
Tagi: